Nadejście nowej kierowniczki poprzedzała fatalna fama. Podobno była to kobieta o ognistym temperamencie, żeby nie powiedzieć, choleryczka. Czepiała się wszystkiego i wszystkich. Niestety zazwyczaj miała się do czego przyczepić. Jej poprzedni współpracownicy przyznawali się do winy. To co kiedyś uchodziło im płazem, na przykład oddawanie projektów dwa tygodnie po terminie, pod jej zarządem nie miało już prawa istnienia. Wszyscy chodzili jak w zegarku. Firma od razu wskoczyła na wyższe obroty, a kierowniczka została zwerbowana przez naszą fabrykę.

Spekulacje

Długo zastanawialiśmy, do czego nowa się przyczepi. Usprawniliśmy przed jej przybyciem wszystkie procesy. Zdopingowani, zrobiliśmy to w miesiąc. Teraz na pewno do niczego się nie przyczepi.

Przybycie nowej

Nowa kierowniczka przez pierwsze dni zachowywała się bardzo spokojnie i zapoznawała z tajnikami pracy w naszej firmie. Dopiero we wtorek, w drugim tygodniu panowania, wpadła do biura jak burza.

– Jak to wygląda! Kto do tego dopuścił?

Zbaranieliśmy. Kto zawinił i co zrobił? Co śmielsi robili zakłady, kto wyleci. Nie wiedzieliśmy za co jeszcze, ale emocje kierowniczki świadczyły o tym, że to coś poważnego. I było. Chodziło o elewację budynku. Zabudowana kamiennymi płytami miała świadczyć o wysokim statusie, wysokich obrotach, klasie i elegancji.

– Czy to wygląda jak budynek tygrysa biznesu? – Kierowniczka zadała pytanie, które padło w przestrzeń.

Świadkiem awantury był dyrektor oddziału. Zazwyczaj pewny siebie, tym razem rozluźnił krawat, który nagle stał się za ciasny. Prawdopodobnie poczuł się winnym całej tej awantury i może nawet obawia się że nowa wskoczy na jego miejsce.

Preparaty do ochrony elewacji

Dyrektor zawołał kierowniczkę i zaprosił ją do swojego gabinetu. Gdy tylko zniknęła nam z oczu, szybko zrobiliśmy burzę mózgów. Jednak co myśmy o tym problemie wiedzieli? Nic. Ktoś zaproponował, aby wstrzymać produkcję na pół godziny i wypytać o pomysły pracowników linii produkcyjnych. Na pewno ucieszą się z przerwy, a my może znajdziemy błyskawiczne rozwiązanie.

Pracownicy się ucieszyli. Większość z nich miała, jak się okazało własne domki w okolicznych miejscowościach. Jak tego dokonali, gdy nas nie było stać na mieszkania? Nie było czasu, aby zapytać. Posypały się fachowe porady.

– Nanocząsteczki! – krzyknął milczący zazwyczaj Mietek.

Uwaga całej fabryki skupiła się na nim.

W ten sposób w kilka minut poznaliśmy najlepsze preparaty do ochrony elewacji.

Byliśmy uratowani, bo nie wiadomo było, kto był w zasadzie odpowiedzialny za stan elewacji.

Zamówienie preparatów i samo czyszczenie odbyło się szybko i sprawnie. Teraz budynek wręcz lśnił.

Oczywiście, wszystkie pochwały zebrała kierowniczka. Chodziła więc napuszczona. Po kilku tygodniach okazało się, że nie jest taka zła. Obroty firmy oczywiście poszły w górę pod jej zarządem, a tym samym wielu z nas dostało premie. Po kilku miesiącach zżyliśmy się z nią, dopóki ktoś nie powiedział o wstrzymaniu produkcji pamiętnego dnia.

– Co zrobiliście? – krzyknęła kierowniczka. No i zaczęło się…